niedziela, 2 czerwca 2013

po weekendzie

Cześć. Wieprzak milczał, bo się rozchorował. Boli wszystko, podgarle, łeb, ryjek. nie ma siły ćwiczyć, bo mięśnie też bolą. Noo, czasem i w tej paskudnej istocie na takowe można napotkać. Dobra, ale są też plusy, bo z racji, że nos zatkany to nie czuje smaków. Dzięki temu je o wiele mniej, niż wchłonęłaby normalnie.
W piątek. W piątek rano napiła się kawy z mlekiem i słodzikiem- 40 kcal. Potem przez cały dzień po kilka łyków maślanki truskawkowej. Nie odmmierzała, błąd, bardzo duży. Ale szacuje, że coś koło 350 kcal tego wchłonęła. A potem - UWAGA - nie pomyślelibyście, że świnię na to stać: NIE ZJADŁA ANI JEDNEGO NALEŚNIKA, KTÓRE ROBIŁA, HANDMADE! Nie chwaląc się, ale sama uważa, że robi zajebiste i fchui kaloryczne. Twaróg biały i duuużo dżemu. I nie zjadła. Czyli podsumowanie piątku- świnia przeżyła bez kręcenia ryjem w rytm przeżuwania.
Sobota. No i tu było trochę gorzej. Miała trudną sytuację w domu, nie byo jej na noc, bo musiała pilnować brata (miał mały break w swoim AA). Rano się wkurwiła, a wkurwiona świnia lgnie do koryta zupełnie jak wkurwiona świnia lgnie do koryta. Pół grahamki i już w dupie. Potem zjadła zupę kalafiorową. W takim razie podsumowanie: ok. 700 kcal (zapomniałam, wchłonęła jeszcze lody).
I dzisiaj. To akurat klątwa. Śniadanie- pół kromki z papryką i wędliną- 120 kcal. 2x kawa= 80 kcal. OBIAD: rosół (60 kcal), KLUSKI ŚLĄSKIE (do rzeźnika krótka już droga- 350 kcal), gulasz (350 kcal). Podsuma= 900 kcal.
Od jutra poprawa. Przyjechała już do mieszkaniu na studiach, nie będzie domowych obiadków. Przeprasza, za lakoniczność całego tekstu, ale nie ma weny, idzie grzać sadło pod kołdrą.


(taaaakie kopytka ;<)

7 komentarzy:

  1. ZAjebiscie ze nie tknelas tych nalesnikow, nie wiem czy mnie byloby na to stac, pewnie bym zjadla 20 i wyrzygala. Dlatego ich nie robie. Wole siebie nie kusic, zaczynam wogole produkty nie dozwolone wywalac z domu. Tez tragicznie chora jestem, i grzeje sadlo pod koldra. bleeh. Ale nie moge sie zmusic do czwiczen, nie potrafie. Zycze zrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Siostra ? Mnie starsza kiedys nakryla mnie na wymiotowaniu ale nawet nie skomentowala. Zawsze w mojej rodzinie byl problem z tusza, i chyba mnie rozumie, chociaz napewno nie wiedziala ze kiedys wyiomowalam codziennie.
    Dokladnie, silna wola daje duzo wieksza satysfakcje niz brudne i smierdzace wymiotowanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja za to z dietą mam zawsze problemy. Trudno jest mi ochotę przemóc. Myślisz, że mnie ćwiczenia jarają? Robię to bo muszę. Bez wysiłku fizycznego zostałabym wielorybem już na zawsze... :v

    OdpowiedzUsuń
  4. mmm kołderka<3 marzenie, wszyscy ostatnio chorzy, jak to się dzieje!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twój styl pisania :)

    Moim zdaniem te bilanse nie są tragiczne. Mimo wszystko nie przekraczałaś 1000 kcal, chociaż wiadomo, że wolałabyś, żeby to były same zdrowe rzeczy. Narobiłaś mi ochoty na naleśniki. Dobrze, że nie umiem ich robić.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można odmówić sobie naleśników? Przecież to najlepsze danie na świecie <3 haha. Przynajmniej moja mama robi w y j e b a n e. Jak zależy ci na schudnięciu polecam siłownie. Ja ostatnio zapisałam się do Platinium, najczęściej chodzę na zajęcia. W grupie jest większa motywacja. Czasami mi się nie chcę tam iść, ale zmuszam się i gdy już jestem na siłce ,pracuje na maxa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no rozwaliła mnie Twoja notka, oczywiście pozytywnie :D wracaj do zdrowia i gratuluję silnej woli ;*

    OdpowiedzUsuń